Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.
287

rzało lekceważenie świętości, patrzyli na modlących się polskich żołnierzy, na klęczącą starszyznę przed obrazem N. Panny, nie rozumiejąc, jak te pobożne dzieci Północy mogły się sprzymierzyć z trzpiotowatemi republikanami, uznającymi tylko Bóstwo rozumu.
Uroczysty to był dzień, gdy część legii przybyła do Loretu. Spoczywały tu stare zdobycze obrońców chrześciaństwa, złożone w ofierze przed ołtarzem Bogarodzicy. Chorągiew Turecka z pod Wiednia i miecz Sobieskiego. Te relikwie dadawnéj chwały i potęgi oddano polskiéj legii, poniosła je jako zdobycz nową.
W kościele kapłan, Polak, zanucił to błagalne — Święty Boże! którego nuta wycisnęła łzy, przypominając niedzielne dnie w wiejskich naszych modrzewiowych kościołkach.
Był to jeden z rozrzewniających epizodów pochodu; drugim stała się troska Dąbrowskiego i Kniażewicza, aby kupka naszych żołnierzy nie po żebraczemu i w łachmanach ukazała się raz pierwszy w stolicy świata...
Sami wodzowie musieli przebiegać szeregi, wybierając odartych, bosych a nadto butnych, i rozsyłając ich do innych kompanii.