Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/290

Ta strona została uwierzytelniona.
290

Dotąd jedyną legii zdobyczą była chorągiew Sobieskiego w Lorecie i szpitalny kościołek w Rzymie. — Na progu jego wśród tłumu znaleźli się razem Darewski i Pluta, podali sobe ręce... milcząco spojrzeli tylko w oczy tęskne... a gdy po suplikacyach wyszli razem w ciasną uliczkę, siedemdziesięcioletni starzec, stłumionym głosem rzekł do Karola —
— Toć pewno pierwsza i ostatnia zdobycz nasza — szpital a kościół! Opatrzność zdaje się nam powiadać, co nas czeka, — żywot na miłosierdziu szpitalném, nadzieja jeno w modlitwie...
— A wszakże — dodał starzec łzę ocierając; dobra to chwila była u ołtarza... przeniosła nas do ojczyzny... Po ścianach napisy grobowe ludzi naszych, pod stopami popioły i groby... pod skłepleniami... Swięty Boże!! Jakżem się mógł nie rozbeczeć!!


Gdy Karol twardo a wytrwale poszedłszy raz dzielić legii losy, znosił je nie szemrząc, nie dziwując się, nie narzekając i nie śmiejąc myślą sięgnąć w przyszłość, Darewski starszy, rozczarowany, a może wiekiem osłabły, choć walczył