śnieją złotem szyte czyny dzieci bez matki, sierot bez przyszłości.
Pod Trebbią padają nowe ofiary, najnieszczęśliwsi idą w niewolę Moskwy, gorszą nad śmierć; sam Dąbrowski ranny, dwa razy opasany przez nieprzyjaciół i prawie ujęty, przywiązaniu współtowarzyszów broni winien ocalenie.
Biernacki i Potrykowski, bijąc się jak lwy, rozpędzają chmurę kozaków, a Dąbrowski cięciem szabli kruszy lancę, która go przeszyć miała...
Na placu tym już głośno a sławnie rozlega się imie mężnego Chłopickiego.
Smutne a świetne boje... które ostatek nadziei odbierają... Nieprzyjaciel liczniejszy, sypie coraz nowe zastępy, zwycięztwa okupują się stosami trupów... a nie wiodą do niczego, prócz sławy!...
Pod Trebbią samą... ginie z legii półtora tysiąca ludzi... tysiąc trupów, pół tyle rannych.
Ofiary dla Polski... stracone.
W miejscu poległych biegną chciwie ochotnicy nowi na piosnkę Dąbrowskiego... jak ów Godebski, co przybiegł z sakwą podróżną na pole bitwy, by brata ujrzeć i — skonać...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/315
Ta strona została uwierzytelniona.
315