Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
32

Wacławowi téż nie szło bynajmniéj o żonę, ani o dziecię... tylko o Skałę...


W sercu Karola stara miłość wstała wskrzeszona... rozbudziła się raczéj, bo nigdy kochać jéj nie przestał. Obraz jéj poszedł z nim i powrócił. — Ze łzawych oczów Eweliny wyczytał, że nie była szczęśliwą... a pragnął, aby choć ona jedna wzięła dziedzictwo szczęścia po umarłych...
Gdy Wacław uprzejmy, serdeczny, uniżony aż do spodlenia, przyszedł wyciągając mu dłoń, tuląc go do serca, prosząc o przebaczenie, widział w nim już nie przywłaszczyciela, ale męża téj... którą pragnął widzieć spokojną i szczęśliwą...
Chwilami nawet Wacław mu się wydawał miłym, obałamucał go szczerością udaną... to co o nim mówił rotmistrz, gotów był posądzić o przesadę... Skwaszony biedny starzec, wszystko mógł widzieć czarno...
Karol chciał być omamionym i mamić się dawał... pragnął, by ofiar tyle na coś się przecież przydały, a do nowych był gotowym...