Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/321

Ta strona została uwierzytelniona.
321

w czoło — odparł Karol i pochylił się na mur.. nie mogąc powiedzieć więcéj.
Tadeusz stał, i jemu się łza w oczach kręciła.
— Pisałem o tém do was... rzekł w końcu — znać żeście chyba listu mojego nie otrzymali.. pisałem i o tém, że się do was do legionów dostać muszę... Czekałem odpowiedzi... niecierpliwość rosła... musiałem pójść... Spełniłem najgorętsze serca pragnienie. Stryju mój! ja przy tobie, pod twojém okiem walczyć będę...
Karol podniósł się, milczący ściskał go i całował, żołnierze powstawali przyglądając się im... Ten chłopak świeżo z Polski przybyły, przynosił im woń kraju, cisnęli się do niego, chwytali suknie, drżeli, łzy kręciły się w oczach. Jeden drugiemu szeptał: — Z Polski przybywa!
Stary grenadyer zwolna wskazał mu na odartych, wynędzniałych towarzyszów... Znużeni, wyżółkli od trudów i chorób, rycerze ci wyglądali, jakby świeżo wyszli ze szpitalu. Widok ich losu w istocie nie miał w sobie nic nęcącego... ale z pod téj nędzy patrzało zahartowane męztwo, wzgarda niebezpieczeństwa, trudu, śmierci....