Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.
338

— Tém lepiéj! wszak ty dobrowolnie byłeś w Ameryce...
Karol ruszył ramionami.
— Ja, rzekł — o! to co innego! ty powracać musisz... Kto wie? może mnie śmierć nie zechce, walka złamie, kalectwo zmusi szukać przytułku, dachu potrzebować będę... Ty mi tam izdebkę po Porembie przygotujesz w Skale... Jedź i czekaj...
Tadeusz ściskał go, nic nie mówiąc,
— Powrócimy razem, rzekł po chwili. — Słuchaj, uparty stryju, albo ty powracasz ze mną, albo ja z tobą idę — masz z dwojga do wyboru... Jest jeszcze i trzecie, na co nie zezwolisz może... to żebym ja poszedł uczyć się wojny... a ty powrócił chaty naszéj pilnować...
— Ale ba! zapewne! obruszył się Karol, o tém mi nie mów.
— A ja od swego nie ustąpię, zawołał Tadeusz...
— Do jutra, pomyślimy, bo i ja ustępować nie chcę... Nazwałeś mnie upartym, jestem nim w istocie...
Na tém dnia tego skończyła się rozmowa.
Karola nic już nie obowiązywało iść z temi