Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/340

Ta strona została uwierzytelniona.
340

— I ja z tobą... stanowczo wykrzyknął Tadeusz, uderzając się w piersi — ja z tobą — nie mówmy już o tém, rzecz skończona.
W milczeniu podali sobie dłonie.
Obu wpisano do 113 pół-brygady.


Los tak przekształconéj legii, był już postanowiony... ale dla wszystkich jeszcze tajemnicą okryty. Domyślano się go tylko... mówiono różnie, z zagadkowego milczenia wnosić już było łatwo, że coś zagrażać musiało.
Nie zrozumiano nawet w początku, co znaczył rozkaz natychmiast po wcieleniu ogłoszony, udania się do Livorno. Niektórzy już podszeptywali, że w porcie czekają okręty... ale z jakiém przeznaczeniem?
Karol najlepiéj zrozumiał, że się legionu polskiego pozbywano... że go gdzieś zepchną daleko — ale dla niego tu czy tam było obojętném. Tadeusz cieszył się mówiąc — Im daléj, tém lepiéj.
Jemu uśmiechało się niebezpieczeństwo, pociągało go, wabiło, na wzmiankę o niém podno-