wnica, ale się to porazłaziło... Lato! lato! odpusty... oktawa S. Jana...
Stary mówił żywo, usiłując wyrazom swym nadać cechę prawdy, ale sam strój dowodził, niestety, że ten konsul, którego kontusz i żupan paradny cały się spadał, musiał na dnie powszedne chodzić w płótnie, a nie miał pono nikogo, oprócz chłopca do posługi.
Tak było w istocie; Paprocki dosiadywał w Maladze, jak żołnierz zapomniany na straconym posterunku. Z pracy biednych rąk starych się utrzymywał, aby nie być zmuszonym zdjąć orła polskiego i akceptować rozbioru. —
Obraz ten zdaje się wymysłem... przecież jest historycznym i prawdziwym.[1]
Starzec żył tu już tak od lat kilkunastu, w największém ubóstwie, w nędzy prawie. Z kraju dawno go grosz nie dochodził, powoli sprzedawał wszystko aż do ostatniéj karabeli, bez któréj obejść się nie mógł; pożyczał, zarabiał pisząc ukradkiem, ale nie zszedł z tego stanowiska, na którém mu interersów Rzeczypospolitéj strzedz polecono.
- ↑ Pamiętniki niewydane B. Wierzbickiego.