Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/380

Ta strona została uwierzytelniona.
380

opatrzności zrządzenie obu ich cudownie ocaliło od gorączki, która codzień nowe porywała ofiary. Tadeusz winien to był opiece starego, doświadczeńszego człowieka...
Rana ciężka powoli się zabliźniać zaczęła, Tadeusz także nie władnął dobrze lewą ręką, nosił ją na temblaku.. ale lekarz zapewnił, że w niéj siłę odzyska..
Oba smutni, przerażeni towarzyszów losem, wyglądali już tylko możności powrócenia do Europy — Karol nawet mimo powolniejszego zabliźniania się rany, nie chciał czekać na wyleczenie jéj zupełne pod klimatem tak srogim dla ludzi północy. Pierwszy statek kupiecki, o którym w Port-au-Prince zasłyszano, mający zawinąć do Cap Français, nastręczył im zręczność powrotu, któremu Leclerc nie mógł się sprzeciwić. Sam on wkrótce przeznaczonym był powracać na takim statku do Francyi, ale w trumnie.
Pod jesień więc w najniebezpieczniejszą chwilę żeglugi na Atlantyku, oba ranni nasi wsiedli na pokład statku Marija, dążącego do Bulońskiego portu. Wiózł on ładunek dziwny — kilku dogorywających ludzi, kilka wdów, trupa do grobu