Nie widział nic, świat mu zaszedł ciemnością... największą ofiarę spełnił, odepchnął ją w chwili, gdy życie by był dał za ten uścisk, który mu się przebłagiwająco... narzucał.
Poczciwy rycerz starych czasów szanował małżeństwo, czystość istoty, którą ukochał, jéj spokój — chciał sam z téj próby ognia wynijść białym i nieskalanym...
— Ewo, siostro — rzekł poważnie — bądź szczęśliwa... dotrwamy oboje w próbie życia... do końca... jak poczciwe dzieci tego świętego gniazda powinny. Wiem co ty cierpisz... ty czujesz co ja mam w piersi... Bóg sprawiedliwy. Jeśli ci kiedy dłoń przyjaciela stanie się potrzebną... ozwij się do mnie... przybędę... to jedno o co cię proszę... W chwili ciężkiéj, od któréj niech Bóg cię uchowa... masz brata, co życie da za ciebie... Jeśli ty lub dziecię twoje zapotrzebujecie obrońcy — przeciw komukolwiek bądź... macie go i mieć będziecie we mnie...
A teraz, rzekł — chodźmy...
Ewa spojrzała nań z za łez, szczęśliwsza...
— A! tyś wielki! tyś święty! zawołała po cichu... jam ciebie była niegodną...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.
42