Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
45

i wyniosło na dostojeństwo jakiegoś podkomorzego...
Krzywaczyński, który poróżniwszy się z całą swoją rodziną, jadł łaskawy chléb Plutów, nieustannie i tu waśniąc się ze wszystkiemi... starając a nie mogąc ożenić... otrzymał wcale niespodzianie znaczne dobra po siostrze zmarłéj bezdzietnie.
Ta zmiana szczęśliwa losu nie wieleby może odmieniła człowieka, gdyby wkrótce potém przeszło sześćdziesiątletni garbus nie ożenił się...
Szczęśliwe pożycia domowe, majątek, z nim zawsze idąca względność i szacunek ludzi, którzy wprzódy nielitościwie się z nim obchodzili, o tyle wpłynęły na podkomorzego, iż złośliwość i dowcip uczyniły znośnemi... Otwarło się w nim długo zamknięte serce... Pamięć pobytu w domu Plutów była mu drogą, a wdzięczność dla rodziny nieograniczoną... ale wzgarda dla Wacława i niechęć dla niego równie silną... Z tą się bynajmniéj nie taił.
Nie bywał on nigdy w Skale, zaproszony wszakże przyjechał dla Karola... Chciał on w początku ściągnąć go do siebie, ofiarował mu