Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/6

Ta strona została uwierzytelniona.
6

wypadki coś z téj całości, z gromadki téj oderwać, odmienić w niéj miały..
Tam dla niego zawsze dziaduś siedział w swojém krześle, ojciec się z laską przechadzał, matka modliła i Ewusia ku niemu patrzała okienkiem.
Spodziewał się jeśli nie szczęścia tam, bo gdzież ono w obciętéj i skrępowanéj mogło być ojczyznie? — to przynajmniéj wytchnienia, spoczynku... Myślał nieraz o tém, jak im przy wieczornym kominku Pułaskiego i swoje przygody opowiadać będzie..
Wracał chciwy i spragniony powietrza domowego, pełen marzeń młodych... Mało wiedział o kraju, ale z tego co do niego doszło wnosił, że po wielkich klęskach i trwogach rany się już zabliźniały, nowe siły wstępowały w Polskę, gotującą się do odrodzonéj przyszłości...


Po drodze.. ani na swelisty odpowiedzi, ani twarzy znajoméj, ani znaku życia nie pochwycił..
Dziwny traf zdawał się usuwać z téj drogi