Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.
81

— Staszek! na Boga! tyżeś to? krzyknął rzucając się ku niemu..
— A! to ja, kochany paniczu, to ja!. i padł mu do nóg na wschodkach biedny włóczęga.. którego tak złamała nędza i tułactwo..
— Zkądże? jak?
Chciał odpowiedzieć biedak, ale z radości wielkiéj, przykląkłszy; słaby już będąc.. zatoczył się i obalił.. Karol pospieszył chwytając go w silne ramiona.. Chódźże, chódź!
Zbiegli się ludzie dworscy, zaniesiono Staszka na łóżko wygodne.. jakby owego syna marnotrawnego, powracającego do rodzicielskiego domu. U rodziców pewnie czulszémby sercem nie mógł być przyjęty.. biedny człowiek...


Los Staszka był losem wielu podobnych jemu tułaczów, co na tę wędrówkę nie wzięli z sobą wielkiéj potęgi ducha i zasobów serdecznych...
Gdy Karol z Paryża miał już·odpłynąć do Ameryki, Stachowi zabrakło jakoś odwagi, ochoty, sam pan nie doradzał mu tak dalekiéj podróży.. Został więc w Paryżu zrazu pod opieką kilku panów polskich, do których dworów, jeszcze licznych,