Przeciwko téj Polsce nowéj, którą tworzyła Ustawa majowa, Moskwa z chytrą przebiegłością szatana stawiła zrodzone pod jéj opieką stronnictwa ślepych lub kupionych, które szło powołując się na stare prawa Rzeczypospolitéj... a gotowało jéj zagładę. — Ironija losów nie mogła nic potworniejszego wymyślić nad targowicki spisek wywieszający swobodę na chorągwi, nad którą wetknięto orła carowéj, co jéj miał pilnować. —
Po krótkich dniach nadziei, tryumfów, zwycięztw... kraj budził się w objęciach niewoli nowéj, a obrożę wkładały mu ręce braci tłumacząc że była koroną.
I poczęły się dwie pokuty znowu... wśród których szaleli najzepsutsi z narodu przewodząc mu bagnetami Moskwy... bezwstydnie... Król, który był niedawno z narodem, poszedł potem z Targowicą, nawykły zawsze iść, gdzie go prowadzono... bo nigdy na własną wolę zebrać się nie umiał...
Żelazna ręka losu krwawo legła na piersi rozdartéj Polski, jakby już jéj zgon zapowiadała, ale pod jéj naciskiem zakipiały serca oburzeniem... zginąć lub odzyskać swobodę. — Los z ironiją powtórzył echem: — Zginąć.