ludzi zbliżając do siebie. Adolfek nie był ni gorzej ni lepiej od reszty naszej młodzieży, nie wyrósł nawet na oryginała, miał dosyć rozsądku i umiarkowania, a przecież wydawał się w oczach Chorążego czemś poczwarnem, wszystkie w nim wady wieku brał starzec za indywidualne przywary.
— Pan Bóg mnie tym chłopcem pokarał — mawiał — nic podobnego na świecie nie bywało, wyrodziło się to niewiedzieć jak i zkąd. Nie powiem, żeby był zły, ale do czegoż to podobne? powiedzcie mi! Francuzczyzna wlazła do naszego domu i to go zgubiło — dodawał — zrobili z niego cudaka, pół psa pół kozy, nie poznałbym go za swego, gdybym nie wiedział, jak mi blizki.
I ruszał ramionami Chorąży, a gdy mu zaręczano, że taka teraz wszystka młodzież, ba i dziwniejsza daleko trafia się od pana Adolfa, wiary dać nie chciał.
— Tak to wy mnie pocieszacie, ale darmo, gdyby się to wszystko miało na ten manjer przerobić, nie wieleby światu pozostało do życia.
Chorąży w największych jak najmniejszych rzeczach trzymał się starego obyczaju z uporem niezłomnym, wbrew całemu światu i jakby w tem czuł święty obowiązek. Nie raz kto się z tego uśmiechnął.
— Śmiej się asindziej zdrów — mówił spokojnie — a ja swoje zrobię, już wy mnie na starość nie przerobicie.
Jakoż i dom i życie i mowa jego, były to relikwje przeszłości; nie tknął tam nikt nic dawnego dopóki żył Chorąży. A choć wiele rzeczy trudnych już było do pojęcia i nieużytecznych, wszystko się to po staroświecku utrzymywało. Dwór jak niegdyś z komnatami w szpalery, z bokówkami, alkierzami, apteczką, ogromną sienią, słup w dziedzińcu dla konnych z trzema jeszcze kółkami, choć już konnych prócz posłańców zobaczyć było trudno, w stajni w pogotowiu wierzchowce, jakby Adolfek miał się kiedyś ekwipować na towarzysza w chorągwi pana Wojewody; siodła co to jeszcze do wjazdów solennych służyły od aksamitów i złota i rzędy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/18
Ta strona została skorygowana.
— 18 —