Jeszcze siedmdziesięcioletni mawiał, że stanie, byle go kto zawezwał, i zrobiłby to pewnie, gdyby było z kim się wyrąbać. Ale chybaby Puciatyński jego lub on Puciatyńskiego wyzwał na rękę, inaczej z kimże się bić, w co? w szampana? Tego i nazwiska Chorąży znieść nie mógł. Nakoniec i wielki środek przepędzenia czasu, proces, także mu się urwał, ostatnia zabawka i zajęcie, porozgraniczali się sąsiedzi, nie było powodu do zaczepki, a często po obiedzie stare fascykuły papierów przeglądając, nigdzie w nich spotkać nie mógł, nic coby do prawa asumpt dało, a przytem od czasu, gdy w procesie głosy i repliki ustały, język się zmienił, jakoś ochota od niego odpadła.
Ostatnią sprawę miał Chorąży o półtora zagona na granicy Zabierzy, a trwała mu lat dziesiątek; sąsiad by był ustąpił, ale on o zgodzie ani słuchać nie chciał. Pił sobie po kropelce ten procesik i ciągnął go a ciągnął, żeby się nim bawić, jak kot z myszą; z nowemi prawami dopiero dał pokój procedurze, której już zrozumieć nie mógł.
Zwykle trzeźwy i nad kieliszek wódki przed obiadem i wieczerzą nie pijąc, a to zawsze do kogoś choćby do starego Marcina swego rowieśnika i sługi, z gościem się rad podchmielił.
— Nie darmo Bóg dał napój — mówił — skromnie go użyć nie zawadzi. Jest w tem wielka tajemnica i dzieciom dają stary miód, żeby im odra wyrzuciła na wierzch, a nam starym, żeby się prawdy domacać. In vino veritas! Człowiek dopiero ze skorupy wyłazi, gdy się podchmieli, i taki po chmielu czegoś lepszy, a raźniejszy, nie tyle rachuje, więcej się wywnętrza!
Głowę miał tęgą i spoić go nie było łatwo, nie odmawiał kielicha jakiejkolwiek miary, powtórzył ile było potrzeba, kurzyło się z czupryny, ale w głowie było jasno i język w pętach nie chodził. A jak potem nie pił, to już nic.
W ostatnich latach życia, dostało mi się go widzieć i wielkie na mnie uczynił wrażenie, wiedziałem jaką na sobie dźwigał boleść i zdumiałem się chrześcjań-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/26
Ta strona została skorygowana.
— 26 —