skiej sile, która mu do podołania temu brzemieniu starczyła. Na tle tęsknoty, którą za barwę starości właściwą wziąć było można, człowiek ten okazywał się stale zrezygnowanym, spokojnym, pogodnym, nigdy nie jęknął, choć nigdy nie zapomniał boleści. Wszystkie pamiątki po żonie i dzieciach stały przy nim zachowane święcie; codzień odwiedzał pokój nieboszczki i spoglądał na kołyski dziecinne, jakby nie rychłe połączenie z niemi chciał choć wspomnieniem osłodzić; mówił o nich jakby żyli i w życie z niemi przyszłe głęboko wierzył, miał i inne przyczyny smutku i cierpienia, ale wszystko wiarą zwyciężał. Czoło jego wypogodzone, wysokie, jasne, zdawało się murem zamku, którego żadna kula nieprzyjacielska nie potrąciła — wiek je poorał tylko, rozpacz nie porysowała.
Jak mu się tam świat nasz z tej wysokości, na której stanął, wydawać musiał śmiesznie i dziwnie! Z litości uśmiechem poglądał nań w milczeniu, czasem w poufalszem towarzystwie wyrwało się słowo jak woda, co groblę przerywa, ale mu zaraz kładł tamę. — Do czego to! do czego! powtarzał kiwając głową.
Stopniowo oswajając się z nami i z tem wszystkiem co tak nagle stan społeczności zmieniło, w końcu już się niczemu nie dziwował.
— Szukam, mospanie, historji wieku, mawiał, coby waszemu odpowiadał, bobym sobie zaraz i konsekwencją wynalazł, ale to wiek i epoka bezprzykładna. Ha! Wie Bóg co robi, i dobrze robi mosanie, pędzając was przez rózgi!
Była to jakby z grobu powstała postać patrząca na świat nie przetartem okiem mogiły, nie mięszająca się do nowego życia, z litością śledząca jego ruchy.
— W tem jednem waszmość jesteście szczęśliwi, mówił mi raz, że doskonałą macie o sobie opinją — to połowa szczęścia, a raczej całe szczęście! Wiek ten zowie się u waszmościów wiekiem postępu, chyba dla tego, że nieustannie o nim mówicie, bo co się tyczy rzeczy... ba! ba! widzęć i ja postęp w szyciu butów, w pieczeniu chleba, w kręceniu sznurków i tysiącu bła-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/27
Ta strona została skorygowana.
— 27 —