Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/30

Ta strona została skorygowana.
— 30 —

— Chcesz waść wiedzieć, com ja widział, co przeżyłem, a zrozumiesz-że! Tać to wieki temu, dwieście zda się, trzysta lat! ledwie wierzę, że kilka dziesiątków mogły tak świat przecudaczyć! Cudo! cudo bicza Bożego? Ja to już żyłem w latach upadku, ale jeszcze chwyciłem tchu z żywej epoki. Jak zmęcona burzą woda, po zacisznych kątach zachowuje się przejrzystą, dopóki powolny brud wszędzie jej nie zapłynie, tak i u nas długo były czyściejsze zatoki. — Były, były! jam z nich pił jeszcze!
Ale co to wam gadać, czy to wy zrozumiecie — nierządem, mówicie, stało wszystko, ot co z pisanego wywnioskowali i tną jak siekierą, u was tyle wszystkiego co pisane! Jakże to potem wytłómaczyć, że pisane kłamstwo to co ekstraordynaryjnego było to notowano tylko, a zwykłego, powszedniego życia nikt zapisywać nie myślał.
I stary ruszył ramionami pogardliwie.
Śmierć jego niepodobna była do zgonu zwyczajnych ludzi, miał jej przeczucie, które Bóg daje tylko wybranym. Zdrowiusieńko na pozór, chodząc, rozmawiając, rozporządzając wszystkiem, począł się gotować do wielkiej podróży — posłano po księdza, odbył spowiedź, kazał dobyć światło z alkierza, suknie swoje pogrzebowe, trumnę zdjąć ze strychu, a tymczasem z Puciatyńskiego, który na te spoglądał z przestrachem zabobonnym, żartował łagodnie.
Zobaczysz mówił, przyjdę do waści do marjasza w żółtych butach o północku!
Z wieczora położył się po modlitwach, zdrów, spokojny, i na pozór silny, nikt nie wierzył, żeby mógł umrzeć — nazajutrz — rano znaleziono go uspionego w łóżku z uśmiechem na ustach i krzyżykiem w dłoni. A gdy przyszło smutnym zająć się obchodem i wszystkiem co śmierć ciągnie za sobą, znaleziono w każdym kątku taki porządek, tak każdą rzecz obmyślaną i uregulowaną, że po nic posłać nie było potrzeba, ćwieczka nawet do zabicia trumny nie brakło.
Stary kazał się pochować ze starą demeszką ojcow-