Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/32

Ta strona została skorygowana.




III.
NADWORNY POETA.

Żyjemy w wieku postępu — wołają wszyscy do koła, i musimy nareszcie w postęp ten uwierzyć, kiedy o nim tyle wam mówią i tak go głoszą uparcie; ale niestety! wpatrzywszy się w twarz Bożego świata, zajrzawszy do głębi tych postaci, co się postępu przedstawicielami mienią — stęknąć musiemy nad sobą. W sukience jest postęp cały, niema go w istocie rzeczy. Zmienił się krój, obyczaj, fizjognomja, treść, pozostała taż sama co przódy. Ot weźmy naprzykład poetę, pojęcie dostojności poety w istocie postąpiło bardzo, a cóż na to powiecie, że i w XIX wieku jeszcze natrafiam na nadwornych poetów, o których sądziłem, że z mastodontami spać poszli.
Tam dawniej za starych czasów gorszych czy lepszych rozbierać na ten raz nie będę, przyjęta to rzecz była — ubóstwo, zależność, dworszczyzna poeta. Począwszy od Krzyckich i Janickich do Naruszewiczów i Trembeckich, cała czereda śpiewaków w złotej klatce wywodziła trele za trochę siemienia i kroplę wody. Żaden z nich niemal nie odważył się być sobie sam panem i dobrodziejem, i śpiewać jak prototyp poety Kochanowski gwoli sobie i przyjaciołom; wycierali wszyscy kąty pańskie, jedni o łyżkę strawy, drudzy o dożywocie, dzierżawkę, o łaskawy chleb się dopraszając, a najlichsi o kątek u stołu i kubek miodu. Applaudowali za to rymami łaciną przeplatanemi solennym ingressom, wjazdom, szwadźbom, narodzinom, pogrzebom, a niekiedy i solennym głupstwom pańskim, co im extraordynaryjne jeszcze munificencji sprowadzało dowody. I tak niemal wszystka poetów gromada od Zy-