Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/33

Ta strona została skorygowana.
— 33 —

gmuntowskich do Stanisławowskich czasów na cudzym jadąc wózku dojechała do wielkiej zmiany wyobrażeń.
Za Stanisława Augusta mało kto już był w stanie prócz pana Szczęsnego mieć na swym koszcie poetę, bo naówczas śpiewać poczęli kawalerowie świętego Stanisława i Szambellani JKMości. Wszakże skromniejsza drużyna poetów jeszcze na prowincji trybem dawnym żyła. Najczęściej czepiał się z żyłką do rymu próżniaczyna u pańskiego dworu poświęcając magno nomini et numini płody swej domorosłej muzy; a niekiedy tylko bliższym udzielając się sąsiadom. Za Stanisława Augusta chudy poeta przerobił się na chudego literata — i owi nadworni śpiewacy wzięli na się nazwanie literatów; ale rzecz pozostała jak była. Śpiewali zawsze z okoliczności dla okoliczności, czasem ze złością trochę, za co ich bez ceremonij kijmi okładano i pod cudzym dachem, z czerwonemi nosami kończyli dni swe, zostawując tylko na dziesięć mil w około tradycją o wenie poetyckiej, której dowody w rękopiśmie pozostały na zawsze.
Stary ów ostatnich saskich i stanisławowskich czasów nadworny poeta wyrastał zwykle z nasienia próżniaka — nie chciało się nic robić, a było trochę sprytu, gotowy chleb dawała lada poezyjka.
Nie był już lada rezydentem, na łasce poeta, bo się wypłacał nieśmiertelnością jaką obiecywał, — łacno też naówczas wierzono w rozum i naukę byle kto miał zręczności trochę i łaciny, więc się ocierało o statystów, przybliżało do panów, chwytało od jednych, dawało drugim.
A że długo były w modzie panegyryki i prozą i wierszem tkane, że często mowy prawić było trzeba takim, co ich sobie skoncypować nie mogąc kimś się posłużyć musieli, wzywano nadwornego poety i przydał się in extremis.
Nie wiele wprawdzie wzbudzała szacunku tego rodzaju figura, do zbytku pokorna, choć po cichu kąsająca, uniżona, dozwalająca żartów z siebie i tradycjonalnie zawsze nie nasycona, spragniona nie Kastylskiego