Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/35

Ta strona została skorygowana.
— 35 —

sympatji, uszanowania ogółu choćby nawet żadnem dziełem nie zasłużył na nie; bo a nuż je nosi w swem łonie?
Magnus bardzo zawczasu przejął się prawami swemi, nie przypuszczając by nawzajem względem społeczeństwa, był za nie do czegoś obowiązany. Szóstą klasę skończywszy, napisał wiersz do gwiazdy, inny do blasku księżycowego, w ostatku satyrę na panów, i został okrzyknięty poetą. Tam książe słuchając jego wybryku przeciw arystokracji uczuł się obowiązany ścisnąć go za rękę. — Magnus wszedł ze swemi laty dwudziestu na pokoje i w towarzystwo książęce.
Był to naówczas ładny, co się zowie chłopak, któremu duma i dumanie przypadały do twarzy, blondyn z niebieskiemi oczyma melancholijnemi, które często słupem stawały, z włosem niedbale na tył głowy zarzuconym, i chmurami pokrytem czołem. Liznąwszy trochę francuzczyzny i przesyciwszy się zawczasu francuzką literaturą, napojony salonowemi maksymami łatwej i pobłażliwej moralności; z powodu wysokich swych stosunków z góry na resztę świata poglądając, stał się najckliwszą i najnieznośniejszą w świecie postacią.
Z rana przychodził do pałacu, w pokoju księcia wśród gości rozwalał się na kanapie i dumał z cygarem w ustach. Niekiedy z milczenia długiego wyrywał się jak ze snu, potrząsał lwią swą grzywą i odzywał się wyroczni stylem kilką wyrazami, którym regularnie sypano oklaski. Słowa jego były melodramatyczne jak postać, najczęściej rzucał przeszywający paradoks, który jak kula po nad uszami słuchaczy zaświstał, wzbudzał niekiedy wrzawę, sprzeczkę, hałas i zawsze wielką opinją robił Magnusowi poety-filozofa. Niestety! te słowa nie rodziły się nigdy w jego duszy, były to kwiatki zerwane po polu literatury francuzkiej, zasuszone i trzymane na wypadek potrzeby. Ale nikt się na pożyczanych piórach nie poznał, a jeśli wypadkiem trafiano na podobieństwo myśli z jakim znanym autorem, tem goręcej poklaskiwano spotkaniu się dwóch genju-