Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/47

Ta strona została skorygowana.
— 47 —

rwie wymowa Burzymira, ruszyliśmy się z krzesełek. Mężczyźni zaraz przeszli wszyscy do pokoju gospodarza na fajki i cygara, podano chasse-café. Gość zaraz wsiadł na kieliszek mówiąc bardzo pięknie przeciw zbytkom, chociaż powtórzył kilka razy Maraskino, na którego wysoką cenę tak powstawał. Rozmowa, jak to zawsze przy nim bywało, zwróciła się zaraz do ogólniejszych przedmiotów, a my za nim iść tym gościńcem byliśmy zmuszeni. Nie wiem jakim trafem wpadliśmy na rozmowę o małżeństwach i gospodarz człowiek zimny, a rozsądny, jakby na przekorę począł rozwijać temat wielkiej ważności stosunków społecznych w małżeństwie, równości majątku, urodzenia, stanowiska i t. p.
Poruszony do głębi antagonizmem Burzymir, którego Maraskino też trochę egzaltowało, chwycił zadanie jak piłkę w powietrzu, a że je już nie raz zwycięzko obrabiał, z wprawą począł niem rzucać na wszystkie strony, dowodząc, że w kojarzeniu związków wiekuistych, wszystkie konsyderacje ustąpić powinny najważniejszej, najwyższej — przywiązaniu wspólnemu i zgodności charakterów.
W zapale zaprzeczył nawet rodzicom wszelkiego udziału w postanowieniu dzieci!
Gospodarz słabo się dosyć bronił, uśmiechając nieco, i jako dodatkowe już tylko szczęścia warunki zalecał równość położenia, wychowania, pochodzenie z jednego świata. Burzymir walczył rozbijając do ostatka zapory wszelkie, i niedozwalając by co na placu zostało prócz jego zasady. A puścił się tak nierozważnie, że nareszcie oparł się jak o ścianę o jedno tylko wspólne przywiązanie, o samiuteńką miłość!
Kto wie czy naprowadzenie go na całą tę rozmowę nie było dobrze obmyślanem podejściem, czy jej nie podprowadzano umyślnie? to pewna, że gdyśmy już przyszli do jasno i wybitnie sformułowanej zasady — a było to w dość licznem gronie znajomych i blizkich — gospodarz powstał, wziął za rękę swojego krewniaka Juljana i przywiódł go przed stropionego tem Burzymira. Widziałem jak nasz deklamator, mimo że już