Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/49

Ta strona została skorygowana.
— 49 —

nie postał i wiekuiście za to podstępne schwytanie okazywał żal do niego.
Drugi raz złapano go tak, gdy rozprawiał o polepszeniu bytu włościan, i tu się sianem wykręcił składając na niemożność, co było w nim lenistwem i bezsilnością.
Poznawszy go lepiej nikt w końcu nie zwracał uwagi na jego teorje, ani mu miał ochoty figla tego wyrządzać, by je do życia przymierzał — dano mu pokój. Chodzi sobie po świecie z systematem w jednej kieszeni dla braci, w drugiej kieszeni z regułą postępowania dla siebie. Systemata zaś swoje tak mienia jak inni surduty — używając zawsze tego, który jest najnowszego kroju. Był po kolei wielbicielem Rousseau, S. Simona, Fouriera, Owena, Lóroux, Proudhon’a, Blanc’a i ktokolwiek mu zaświtał. Ostatni zawsze mu się zdawał najkompletniejszym i największym, a najrádykalniejszy najdoskonalszym. Jedyną stałą jego zasadą jest, że potrzeba społeczeństwo z gruntu przebudować, to co jest zburzyć, wywrócić i zniszczyć, a nowe całkiem erygować.
Tymczasem nie odważył się jeszcze nawet innego kupić kalendarza nad Berdyczowski i na włos nie zszedł z drogi ubitej, po której idą owce Panurga.
Pogodźże tu kiedyś mądry gębę i głowę z rękami, zrozumiej tego człowieka!
A jednak istota to prawdziwa i nie rzadka, równie jak on nie logicznych ludzi, ćma chodzi po świecie. Jak on reformatorem tak innych wielu są katolikami, usty tylko nie uczynkiem. Znajdziemy deklamujących o poczciwości co dla siebie szczególne mają restrykcje; oburzających się na drobnostki cudze, nie widząc co popełniają sami. To też i pismo już tę wielką wadę postrzeżoną przed lat tysiącami wskazało w przypowieści o zdźble w oku sąsiada, a tramie w oczach własnych. Nikt siebie znać nie chce i nad sobą pracować — chętnie podejmujemy się wychowania drugich, umyślnie zaniedbując własne. I zdaje mi się, że póty społeczność do prawdziwego nie przyjdzie postępu, do-