Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/52

Ta strona została skorygowana.




V.
MECENAS.

W chwilach większych wstrząśnień i zmian społecznych, które nowy charakter nadają ludziom pod ich wpływem wyrosłym, może najciekawszym widokiem są owe resztki społeczeństwa umarłego, dożywające smutnie dni swoich ostatka na świecie obcym dla siebie. Wloką się ci biedni po ziemi zastygłej, wśród ludzi, których nie rozumieją, zesmutnieli, zamknięci w sobie, nie mając przemówić do kogo, oczekując rychło-li odezwie się im uwolnieniem dzwon ich pogrzebowy. Przykro jest spojrzeć na nich, tak ciężar życia gniecie im barki bezsilne, tak nieubłagany los odebrał im wszystko a wszystko.
Rodzina, najbliżsi, ci, których krew, los, przyjaźń i nawyknienie związały z niemi, nie rozumieją ich, dziwią się im, ledwie nie tłumacza potrzebują, by mowę pojąć z innego odzywającą się świata. Szczęśliwi jeszcze, jeśli oczyma i usty nie szyderstwo, ale litość okazują.
Mnie zawsze ściska się serce na widok tych resztek epoki zamkniętej, tych obłąkanych żołnierzy, wojska, co już przeszło do wieczności. Coraz ich prawda mniej jakoś się między nami postrzega, ale za to typy ostatnie wyrazistsze są wśród otaczającego świata i na tle jego potężnie się rysują.
Zdarzyło mi się nie raz bywając w bliskiem miasteczku przed kilką laty, widzieć z rana około godziny dziewiątej przesuwającą się ku kościołowi postać, która mnie wielce uderzała.
Był to starzec wysokiego wzrostu, ale zgarbiony, z siwiuteńkim włosem, który już z białego koloru, na