Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/58

Ta strona została skorygowana.
— 58 —

Co miał, wszystko składał w niewiadomem jakiemś dobrze obranem schronieniu.
Trwało to życie bez najmniejszej zmiany lat przeszło dwadzieścia, a że starsi mecenasi pomarli, drudzy się zbogaciwszy, na wieś powynosili, skończyło się na tem, że Paliszewski stanął na czele palestry w chwili, gdy jej ostatnia wybiła godzina.
Zaprowadzone zmiany, którym do końca wiary nie dawał, uderzyły go jak piorunem; zbyt stary by się mógł uczyć, zbyt nałogowy, by inny tryb życia obrał, poszedł ostatniego dnia do sądów, posiedział milczący i choć rażony w serce, nie dawszy tego poznać po sobie, ale chwiejąc się na nogach, do domu powrócił.
Stara gospodyni jego dworków powiadała, że przez parę tygodni po całych dniach słyszała go chodzącego szybko w izdebce ciasnej i niezrozumiałemi wykrzyknikami mówiącego do siebie. Jak drzewo wzruszone burzą chwiał się czas jakiś nie pewien co pocznie, potem powoli nowy tryb życia sobie wyrobił. Z rana o godzinie ósmej latem i zimą, słotą czy pogodą wychodził regularnie na mszę, po której albo do jakiego księdza wstąpił na chwilę posiedzieć, lub ku dawnym sądom podszedł, pochodził po dziedzińcu i zwolna kierował się do domu.
Tu brał się do pracy, jak gdyby najpilniejsza do niej wołała go potrzeba, układał w fascykuły i spisywał papiery, które mu z dawnych praw pozostały, robił sumarjusze, niekiedy biegł aż do starych akt dla zweryfikowania czego, rozpoczynał kwerendy, drabował akta, a to w rzeczach, które nikogo nie obchodziły prócz niego. Śmiano się z niego jak z warjata, on się z szydzących nawzajem uśmiechał. Ale tą pracą do tego doszedł, że się stał żywym regestrem wszystkich ksiąg aktowych i żadna kwerenda obejść się bez niego nie mogła. On jeden wskazać mógł rok, księgę i możność wyszukania dokumentu, któregoby kto inny dwa lata próżno grzebiąc się nie znalazł. Uczuwszy się potrzebnym, brał od każdego aktu w ten sposób wskazanego mało wiele, jak mógł, ale darmo nic nie zrobił.