biony nieco ze starego zamczyska, a śliczna krągła wieżyca dotąd do boku jego była przyparta. W około jak ptaszęta latały tradycje wiekowe, powieści, pieśni, legendy, bo i okolica usiana była mogiłami, wałami, tajemniczemi uroczyskami. W samym ogrodzie zieleniały stare wały, stał kurhan spiczasty na wyniosłości, były lochy zaklęte, a codzień niemal, jak mi ludzie mówili odkopywano tysiące najciekawszych zabytków!!
A! to był ideał dla mnie przy zamożności włościan, przy dobrym bycie, to mieszkanie otoczone pamiątkami, posypane popiołem przeszłości, z malowniczą i uroczą fizjognomją! Wzdychałem jadąc i mówiłem sobie:
— Mój Boże, czemuś mi też nie dał co podobnego? jakbym to ja te mury, te mogilniki i ten kątek ukochał i ocenił?
— Tak — odpowiedział głos wewnętrzny — i potemby ci się nie chciało umierać, bobyś zanadto przywiązał się do życia?
— Może to prawda! — mówiłem w głębi — i może to dobrze, że mi Bóg nie dał mieszkać w takim ziemskim raju.
A przecież ile mi razy w blizkości przejeżdżać wypadło, zawszem nakręcał drogę tak, aby przez tę wioskę choć przejechać, choć zobaczyć, ten mój ideał sadyby! Bo zważcie, jak ideałem nie mam jej nazywać, kiedy nawet los ją umieścił choć nie daleko gościńca, o kilka jednak mil od miasta powiatowego i innych kłopoty rodzących miasteczek, a tak ją obwarował granicami naturalnemi, że ani procesu o kopce mieć nie mogła, ani nawet szkód, jakie inne wsie ponoszą od sąsiadów. Słowem, było to coś nadzwyczaj wybornego i pięknego, aż do nieszczęsnej podbudzającego zazdrości.
Za nię mnie pewnie też Pan Bóg pokarał, bom razu jednego jadąc w samej wsi na gładkiej drodze, w pilnym interesie, oś złamał.
Oś była żelazna, a w tym ideale wioski brakło niestety! kowala; musiałem się więc zawrócić pieszo do karczmy, by posłać o milę do kuźni, którą mi z góry w sinej dali pokazano. Rozmyślałem właśnie nad szcze-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/65
Ta strona została skorygowana.
— 65 —