tach, alem się postrzegł, że mnie to rujnowało! Musiałem się z bolem serca wyrzec ogrodu.
— Czyż podobna? — zawołałem.
— Tak jest, zbieram Elzewiry!
Spojrzałem mu w oczy.
— Nadewszystko — dodał serjo — z szerokiemi brzegami i nie obcięte! Ale to rzecz tak rzadka, tak na nieszczęście za granicą pokupna i do wysokich cen podniesiona!
— Elzewiry! Elzewiry! — powtarzałem po cichu słuchając go i nie mogąc się wydziwić nagłej zmianie upodobania — on ciągnął dalej:
— Jestem pewien, że nikt w kraju nie będzie miał tak pięknego zbioru wydań Elzewirskich jak ja... nie ma sprzedaży, licytacji, nie ma księgarni za granicą, z którejby mi coś nie przybyło.
Spiesznieśmy teraz dzięki Elzewirom przybyli do dworu, gdzie wielkie zaszły zmiany, zamiast bukietów pełno było wszędzie katalogów, notatek a Manuel Brunet’a z mnogiemi zakładkami leżał u gospodarza na stoliku widocznie, jako przedmiot nieustannych studjów jego. Kollekcja już się poczynała układać w przepysznej palissandrowej szafie na klucz zamkniętej, którą otworzono zaraz dla mnie, a że mam bibliomanji trochę, bawiliśmy się Elzewirami daleko lepiej niż kwiatami przeszłą razą.
Niektóre egzemplarze nieobcięte z szerokiemi brzegami na wagę złota płacone, oprawne przez Thouvenin’a w Paryżu, pieścił gospodarz jak dzieci ukochane, a tak się niemi cieszył, radował, unosił, żem mu jeszcze raz pozazdrościł szczęścia, które potrafił kupić z Elzewirami.
Zwróciły szczególniej ciekawość moją Respubliki Elzewirów, śliczny minjaturowy zbiorek opisu różnych krajów, między któremi kilkakroć i Polonia się znajduje. Anim się postrzegł jak zmierzchło przy oględzinach, a uprzejmy mój gospodarz ani mnie puścił od noclegu. Cały wieczór bibljomanowaliśmy z nim zapalczywie, a że zawsze milej mi, gdy widzę, że kto swoje
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Typy i charaktery.pdf/72
Ta strona została skorygowana.
— 72 —