Widząc ją wchodzącą po raz pierwszy, niktby jéj nie wziął za skromną pannę służącą, tak była ubrana wyrachowanie, smakownie i starannie, tak białe miała i wypieszczone rączki, tak każdy szczegół toalety dowodził smaku i zamożności.
We dworze spoglądano na pannę Justynę z obawą, z uszanowaniem. ale bez sympatyi. Wiedziano, że donosiła pani o wszystkiém, że nikomu nie dała dobrego słowa i szukała raczéj środków szkodzenia, niż zyskiwania sobie ludzi. Młodzi panowie z rodziny Mylskich starali się ją podarkami pozyskać, wiedząc jak wiele znaczyła u babci. Dla tych panna Justyna, mówiono, bywała aż nadto miłą i grzeczną. Złośliwi pletli nawet o stosunkach poufałych z panem Sylwestrem, szczególniéj zaś z ładnym trzpiotem, młodszym bratem ostatniego, panem Gerardem.
Dotąd panna Justyna była uważaną za faworytę i największą potęgę we dworze. Korzyła się przed nią Deręgowska. dogadzali jéj oboje Migurowie, pan Gondrasz całował ją w rękę i zestarzałe jak on sam prawił komplementa, z których się ona wyśmiewała. Dziwna rzecz, że owa istota tak elegancyę lubiąca, tak dumna, tak pogardliwie obchodząca się ze wszystkiemi, zarazem w towarzystwie mężczyzn, bardzo chętnie słuchała i śmielszych wyrażeń i rada była zuchwalszym zalotom, a częstokroć narażała się jakby dobrowolnie na drażliwe położenia, nie dbając co ludzie o niéj i jéj postępowaniu mówić będą.
O pannę Justynę, faworytę pani, starało się już mnóstwo paniczów, pisarzy prowentowych, rządców, jeden dzierżawca nawet. Spodziewano się na pewno wyposażenia, a panna była piękna co się zowie, dosyć na swój stan wykształcona i ze wszech miar ponętna.
Przybycie panny Zofii, dla takiéj panny Justyny, było wcale niemiłém. Nie kryła się z tem, że jéj zawczasu niecierpiała, mówiła nawet nie bardzo się z tém kryjąc:
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/108
Ta strona została przepisana.