Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/136

Ta strona została skorygowana.

Jak błyskawice dwa wzroki dwóch sióstr spotkały się z sobą znacząco, hrabina Buska zbladła nieco, Maryla się zarumieniła. Pierwsza z nich słodkim głosem powitała:
Chère cousine — podając jéj śliczną drobniutkę rączkę, ujętą w ciasną i jak ulaną na niéj rękawiczkę paryzką; druga zbliżyła się żywo, i z wielką czułością zaczęła ją obsypywać wyrazami, które odrazu za serce pochwycić miały.
Obie panie miały sobie opisaną pannę Zofię przez Sylwestra, którego w drodze spotkały, ale znalazły na pierwsze wejrzenie w niéj wcale inny typ niżeli się spodziewały. Powiedziały to sobie oczyma i zrozumiały się...
— Proszę cię, Zosiu — odezwała się podkomorzyna — jako wice-gospodyni rób honory i przyjmuj naszych gości.
To wyrażenie z ust staruszki nie podobało się paniom. Zosia więc była domową, swoją, a one obcemi i gośćmi. Hrabina nie mogła wytrwać bez protestacyi.
— Ale bo my, droga babuniu, my się do gości liczyć nie chcemy, myśmy téż swoi...
— A ja — dodała Marylka rzucając się za Zosią, — broniąc się temu tytułowi, idę z kuzynką razem gospodarować.
Panna Zofia w pierwszéj chwili nie wiedziała dobrze, jaki ma przybrać ton, lecz że wszyscy się wesoło nastroili, nie wypadało jéj nachmurzoném czołem protestować i jeszcze bardziéj wydawać się dziką. Musiała więc na usta przywołać uśmiech i przyjąwszy pomoc panny Maryli, stanąć z nią na niby poufałéj stopie. W istocie panna Mylska, która się podjęła tak chętnie przyjść w pomoc swéj kuzynce, nigdy w życiu nie zajmowała się niczém podobném. Na ten raz służyło to dobrze aby się mogła zbliżyć do Zosi i przypatrzyć jéj. Ta, ochłonąwszy już zupełnie, była naturalną i odwagę swą odzyskała.
Entre nous — szepnęła jéj Maryla — to gospodarowanie jest dosyć nudne i ja do niego jestem niezgrabną, ale dla babuni i dla zbliżenia się do kuzynki, na ten raz, sprobuję.