Żartobliwie bowiem między sobą, te panie, Kazio i Justyna, nie nazywali jéj inaczéj. Justysia już wyszpiegowała, że panna Zofia coś pisuje, czy panieński dzienniczek, czy może listy do siostry. Szło bardzo o to jakby pochwycić te szacowne wyznania, a może w nich co znaléźć o domu, o podkomorzynie i t. p., aby z tego zrobić użytek właściwy.
Justysia dawno już była sobie uprojektowała, odkryć jakąś zbrodnię panny Zofii i patetycznie módz oznajmić staruszce, że węża odgrzała na swém łonie. Dotąd jednak wszystkie te piękne plany się nie udawały. Zosi na niczém pochwycić nie było podobna.
Ile razy Maryla przymówiła jéj przy podkomorzynéj, z przekąsem coś podniosła, staruszka zawsze brała stronę Zosi, i kończyło się na uściskach i serdecznościach. Hrabina była znudzona i w najgorszym w świecie humorze. Nie lubiła towarzystwa, w którémby kogoś choć na żart, bałamucić nie mogła. Tu zaś towarzystwo było tak nieszczęśliwie złożone, iż nikt się do tego nie kwalifikował. Kuzyna Kazia nie lubiła hrabina, Gondrasz był stary i śmieszny. Codzień więc prawie mówiła o wyjeździe, Maryla w takim razie chciała pozostać dla towarzystwa kochanéj Zosi.
Daleko skuteczniéj pracowała panna Justyna. Ta wprost nigdy nie ważyła się wystąpić przeciw Zosi, lecz umiała okazując dla niéj czułość, szkodzić jéj w rzeczach drobnych. Podkomorzyna, jako staruszka, snu mniéj potrzebowała. Zosia znużona dniem, czytywała w nocy, często dłużéj zasnęła rano. Justyna wiedząc, że to może staruszkę podrażnić, prawie codzień przestrzegała, żeby panny nie budzić, bo w nocy czytuje i pisze długo. Napomknęła téż, że długie i częste listy wyprawia.
Podkomorzyna słysząc to parę razy, odezwała się wreszcie.
— Cóż dziwnego? pisze do ojca i siostry.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/151
Ta strona została skorygowana.