Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/163

Ta strona została przepisana.

siało — rzekła ze smutkiem podkomorzyna. — List został wyjęty umyślnie, złośliwie, ale złość wyszła winnemu na zawstydzenie.
Chwilę milczała staruszka. Migura stał przestraszony.
— Nie pierwszy to raz złe usposobienia postrzegłam w téj dziewczynie — mówiła staruszka — spodziewałam się, że z wiekiem się ustatkuje. Nadzieja próżna...
To mówiąc wstała podkomorzyna idąc do biurka.
— Proszę pana — rzekła — abyś niezwłocznie konie zadysponował dla Justyny, które ją do matki do Chełma odwiozą. Życzę sobie aby nieprzychodziła do mnie na pożegnanie, uczyniłoby mi to przykrość. Wypłacisz jéj zaległości, jeśli są jakie, a oto dwa tysiące złotych, które daję, aby z niemi życie pracowite rozpocząć mogła
Migura odezwać się nie śmiał.
— Próśb, wstawiania się, wymówek nie przyjmuję żadnych, wypraw ją pan jak najprędzéj, oszczędź mi zmartwienia. Wina nie do przebaczenia. Możesz jéj pan powiedzieć, że są i inne, na które oczy zamykałam, ale miara się przebrała.
Rządca skłonił się i wyszedł.
Strach i wzruszenie okryły mu potem czoło, w progu musiał odetchnąć i otrzeć je, nim postąpił daléj. Dwa kroki daléj Justysia zmięszana ale udająca wesołość spotkała go, zmierzając do pokoju podkomorzynéj.
— Panno Justyno, proszę ze mną — odezwał się Migura pocichu — mam coś pilnego...
Zbladła służąca, zawahała się, lecz była posłuszną; Migura szybkim krokiem uprzedzał ją do mieszkania. Coś już złego przeczuwając, blada, pośpieszyła za nim dziewczyna. Migurze żal jéj było trochę, ale rozkazy stanowcze spełnić się musiały.
— Nie uwierzy panna Justyna — odezwał się zafrasowany rządca — jak mi przykro że jéj złą nowinę muszę zwiastować. Pani znalazła list w swoim pokoju i...