néj, nadzwyczaj rozległe miała stosunki. Ekonomowe ze wszystkich folwarków, szynkarze z karczem, czeladź, oficyaliści, arendarze, przez nią raczéj niż przez surowego Migurę robić byli zwykli interesa. Justysia pobierała z tego małe kontrybucye, i tak do nich w końcu była nawykłą, że nikt już nie otrzymał ani posłuchania, ani pomyślnéj odpowiedzi, nie złożywszy ofiary. Mnóstwo więc osób interesowanych zadrżało na tę wieść, iż wszechmogącą niedawno faworytkę wywieziono jednego rana do Chełma tak nagle, że bielizny wilgotnéj wyschnięcia nie dano jéj doczekać, i podkomorzyna na oczy jéj nie dopuściła.
Tegoż wieczora towarzystwo zebrane w Wygodzie u państwa Berkowskich, z ust Bociana pierwszą wiadomość o fakcie niezmiernéj doniosłości z ust jego otrzymało. Fornal idąc po swoje pół kwarty do jéjmości, któréj się poufale pokłonił, rzekł:
— A wie jéjmość nowinę ze dworu?
— No, jakąż?
— Panny Ustyny nie ma!
— Jakim sposobem? — zawołała Dorota, a wtém i sam gospodarz z rękami w kieszeniach nadciągnął.
— Co się stało? — zapytał.
— Pannę Ustynę dziś z rana wywieźli pod szupasem do Chełma...
— Co bo takiego!
— Tak mi Boże dopomóż! — rzekł śmiejąc się Bocian. — E! bo téż panienka trochę dokazywała. No, że z chłopcami, a choćby z paniczami zawsze ją było można spotkać, to tam na to nikt nie aprendował, ale coś musiała grubo przeskrobać, kiedy pani jak dała rozkazy, tak, czuj duch, w pół godziny bryczka stała gotowa i sam rządca pilnował. Het, upakowali co miała, nawet wilgotną bieliznę, pierzyny, wszystko, i wio hot! Ot tobie na!
— Ale cóż się stało? co zrobiła?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/168
Ta strona została przepisana.