ster — to się niewiedząc czuje zdaleka. Dwie takie potęgi równocześnie w jednéj sypialni podkomorzynéj nie mogły panować, walka o byt! w porządku rzeczy.
— Ale, jeżeli to sprawa téj miłéj panny Zofii, przyznani jéj niepospolite zdolności, w tak krótkich abcugach szach i mat królowéj. To mi o niéj daje wysokie wyobrażenie! Z respektem jestem dla znakomitego talentu. Talleyrand w gorseciku! Ho! ho!
— Żart na stronę — dodał Sylwester — ja od pierwszego wejrzenia dostrzegłem w niéj energię, która wszelkich niespodzianek dozwala oczekiwać. Ty, mój Gerardku, pytałeś pisarza o żałobę, niechciałem ci przy nim tego powiedzieć, bo byś się był gotów pogniewać, a między nami, jeśli kto ma żałobę wdziać, to...
Chrząknął wyraziście.
— Ja? — odparł Gerard — ja! ty! my! wy! oni! Justysia dla wszystkich nas była grzeczną. Żałoba w rodzinie Mylskich będzie powszechną.
— Ale ty byłeś jéj ideałem — śmiał się Sylwester.
— Kochany mój — zawołał zaczynając umywanie Gerard — non misceantur idealia cum garderobianis. Daruj, że łacina nie tęga, ale dla ciebie w sam raz. Ja mam jeszcze nadzieję, nim dojdę twojego wieku, być ideałem dla daleko wyższéj istoty niż Justysia.
— Spróbuj nim być dla panny Zofii!
— Dlaczego nie? Do tego jednak potrzeba wprzód zbadać tajemnicę jéj dziewiczego serca — ciągnął daléj myjąc się i prychając Gerard. — Są serca, których ideałami ubodzy na duchu i kieszeni; są inne, które pragną elegancyi, dowcipu, rękawiczek Jouvaina i perfum angielskich; są co wymagają tragiczności, inne komiki od rana do wieczora. Słowem, są gusta i guściki...
— Ja tak wierzę w twe zdolności, mój Gerardzie — roz-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/174
Ta strona została przepisana.