Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/193

Ta strona została przepisana.

objęcia miliona może, nie miał na drogę pieniędzy, i boleśnie mu się przyznać było do tego. Stawało się to nieuchronném jednak, lecz wolał już pójść do podkomorzynéj z tém, niż do kogo innego. Oszczędny, prosił o parę set złotych, które natychmiast otrzymał, ale z uwagą, że daleko więcéj potrzebować może. W salonie wypadek porucznika dostarczył przynajmniéj treści do rozmowy.
Hrabina ciągle powtarzała, że ciekawa by była wiedzieć, czy się Gondrasz jeszcze nie ożeni. Sylwester zaręczał, że panien znalazłby do wyboru... ile zechce.. Kazio, który bywał często i przesiadywał w Zamszu, a miał oko bystre — coś snąć dojrzał czułego między kapitanową a porucznikiem, i chciał się zakładać, że się pobiorą.
Maryla głuchotę i peruczkę Deręgowskiéj przypominając, kładła się ze śmiechu. Panna Zofia wśród téj wesołości powszechnéj, milczącą była i neutralną. W ogóle przygoda ta, która ją przyjaznego człowieka pozbawiała, przykre na niéj czyniła wrażenie, tak jak na babci, któréj próżne krzesełko po Gondrasza, gdy o niém myślała, zawczasu chmurkę na czoło ściągało. W takich domach starych, u ludzi co do siebie nawykli długiemi laty, gdy, jak w mozajce kamyka, kogoś zabraknie, cała maleńka serdeczna budowa staje się bezkształtną. Nic nie może zastąpić twarzy na któréj oczy długo spoczywać nawykły, choćby ona niema tylko na nas patrzała.
„Rzuć kamień do piekła“ Mickiewicza — jest niezmierną prawdą, tylko kamienie takie, warte piekła, — serca i łzów nie mają... ni miłości, ni nawet nałogu.
Spędziwszy dni kilka na obserwacyach panny Zofii, Gerard i Kazio zdecydowali, iż to jest istota zimna, nieprzystępna i że zbliżenie się do niéj poufalsze nie było dla nich możliwém. Nie mając pewności czy miłość babuni dla niéj pociągnie za sobą jakie następstwa, zawiązywać czulsze stosunki było niebezpieczném. Tak uznano... Żadnemu z nich w początku nie podo-