— Co to moja Zosieczku! widzę jakiś list! czy co nieprzyjemnego dla ciebie...
Zosia uśmiechając się przysiadła naprzeciw babki.
— Nie, nie, nie tylko nieprzyjemnego, ale nawet tak bardzo ważnego, no, coś jednak niezwyczajnego, o czém babcię chcę zawiadomić.
— Proszę cię, cóż to jest?
— Przyjaciel i kolega mojego brata, który dotąd był nauczycielem przy dzieciach w sąsiedztwie naszém, jakimś wypadkiem dostał się tu do Kruków, jako towarzysz, czy dla dokończenia wychowania młodego hrabiego. Przywiózł mi listy z domu... i chciałby ustnie mi coś opowiedzieć od ojca i brata... a nie śmie przybyć bez pozwolenia, a znowu prosić go nie mogę...
Podkomorzyna bystro spojrzała na rumieniącą się Zosię i zawołała żywo:
— W mojém imieniu proś ich obu z młodym hrabią, jutro na obiad. O to nawet nie potrzebowałaś mnie pytać.
— Ale, babuniu! — całując ją w rękę szepnęła Zofia.
— Przyjaciel i kolega brata, zatém młody człowiek — dodała podkomorzyna — mimowolnie rodzi się we mnie podejrzenie.
Zofia zaczerwieniła się jeszcze mocniéj i zaczęła żywo zbijać domysły babuni, śmiejąc się i zagadując.
— Przyjaciel brata, młody człowiek co bywał u was często, co cię widywał, moja Zosiu, nie mógł się tobą nie zająć, no, chybaby się zajął Lucynką.
— Ani mną, ani nią! — zawołała Zofia, któréj twarzyczka zdradzała jednak pomieszanie. — Mogę babci poprzysiądz, że ja przynajmniéj wcale o tém nie wiem. Jest-to filolog, filozof, pedagog i tak zajęty ogromnie swojemi książkami, iż pargaminowe okładki ich nawet piękniejsze mu się pewnie wydają od najwdzięczniejszéj kobiecéj twarzyczki.
— Wieleż ma lat? — spytała babka.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/197
Ta strona została przepisana.