— Doprawdy, nie wiem, ale pewnie nie ma trzydziestu — mówiła Zofia — sposobi się na professora.
— A zatem professora i młodego hrabiego na obiad jutrzejszy zaproś w mojém imieniu. Hrabia z Kruków Krukowski ma starego ojca tylko, paralityka, który się z krzesła nie rusza. Jest-to młodzieniec dziewiętnastoletni, bardzo dobrze wychowany i także, jak twój professor, pragnący się oddać naukom. Nie zabawi się tu z nami, ani z poczciwym Kaziem i Gerardem, ale, cóż robić. Zapewne twój professor — powtórzyła podkomorzyna...
— Dla czego mój? — zaprotestowała pocichu Zosia.
— Professor więc, pojedzie z nim odbyć podróż naukową...
Nie bez pewnego cieniu podejrzenia podkomorzyna odprawiła Zosię, która pobiegła na list odpisywać co rychléj, a w istocie ukryć swe rumieńce i niepokój. Nim się zebrała na list, chodziła długo, dłoń do gorących przykładając skroni.
— Ludwik! tu! jakim sposobem? — myślała.
Mimowolnie podejrzenie się w niéj budziło, domysł, że, któż wie? gotów był. Ale nie!... Odpychała myśl tę natrętną, a jednak!...
Między panną Zofią a Ludwikiem, oprócz wejrzeń i słów co nigdy nic wyraźnego powiedzieć nie śmiały, nie było bliższych stosunków. Wiedzieli z pewnością oboje, że nie byli sobie obojętni. Któż o tém nie wie? kto tego nie czuje, nawet gdy o sto mil serce dla niego uderzy? Ludwik nie mógł jednak ani pomyśleć o zbliżeniu się do panny Zofii, teraz mniéj niż kiedykolwiek, a panna Zofia wiedziała dobrze, iż się ta miłość młodzieńcza, jak złoty obłoczek na niebie w dzień pogodny rozpłynie i w lazurach roztopi.
Nie przeszkadzało to kochać się i myśleć o sobie.
Zosia była przelękniona tém niezmiernie, że on może umyślnie o miejsce to się starał, aby się do niéj przybliżyć. Jakoż nie myliła się wcale. Szczęśliwy traf mu je nastręczył,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/198
Ta strona została przepisana.