szną wieśniaczką bym się miała odstrzeliwać, a bezbronną dobrowolnie nie godzi się napastować, gdy się wie, że ona nie odpowie.
— Dla czego? cóż to ja nawet odpowiedzi nie jestem godną? — zawołała Maryla.
— Nie, ale odpowiedź mogłaby wypaść czasem niemiłą, a toby babuni uczyniło przykrość.
— Dziękuję za lekcyę! — odparła urażona Maryla.
Zofia zamilkła, zarumieniona odeszła. Na nieszczęście tylko co się to stało, gdy podkomorzyna się zbliżyła do Maryli i szepnęła jéj na ucho:
— Nie róbże przykrości Zosi temi żartami, moja Marylko.
— Widzę, że ona tu jest nietykalną i na przyszłość będę się starała tę świętość omijać.
Podkomorzyna z uśmiechem ramionami ruszyła.
Gniew i zły humor Maryli jeszcze się zwiększył tém, że hrabia Paulin zbliżył się nie do niéj, ale do Zosi i z nią długą rozpoczął rozmowę, do któréj professor się przyłączył. We troje zaczęli się przechadzać po saloniku i spędzili tak prawie cały czas do odjazdu.
Maryla niezmiernie głośnemi śmiechami i cichemi szeptami towarzyszyła zdala téj rozmowie, spodziewając się na siebie zwrócić uwagę, ale próżno.
Po odjeździe hrabiego z professorem, natychmiast Maryla pobiegła do swego pokoju i kazała powiedzieć, że głowa ją boli i na herbatę nie przyjdzie.
Podkomorzyna poszła ją odwiedzić, zaniosła wódkę kolońską, radziła lekarstwa różne, zastała w złym humorze, rozdąsaną i usunęła się nie wchodząc w przyczyny i nie dając mówić o nich.
Gerard i Kazio także jakoś zmęczeni byli tą wizytą. Gerard nie dosyć się odznaczył dowcipem, i nie uczynił i tym razem wrażenia; Kazio w ogóle z całego toku spraw Zamszań-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/205
Ta strona została przepisana.