Zosia napisała do ojca z oznajmieniem, kapitanowa Deręgowska, któréj porucznik Gondrasz adres swój zostawił, doniosła o tém staremu przyjacielowi domu.
Co najwięcéj do myślenia dawało, to coraz jakoś smutniejsze oblicze doktora Sprawińskiego, który za każdemi odwiedzinami, posępniejszym się stawał i gwałtowniejszych jakichś środków widział potrzebę. Pannie Zofii powiedział raz na ucho:
— To najgorsza rzecz, że siły opuszczają... Nie ma dotąd nic, ale wiek jest sam groźbą. Małe wzruszenie, jakiś wpływ uboczny może nam popsuć wszystko...
Drugim razem, widząc pannę Zofię ciągle samą przy choréj, dodał:
— Czemu państwo tych gości nie rozpędzicie na cztery wiatry. Oni muszą przykre wrażenie czynić na podkomorzynie, bo, z siebie może miarkuję, na mnie robią niemiłe. Po co tu siedzą, jakby na sukcessyę czekali, zresztą nie zdali się na nic.
Tymczasem nietylko liczba ich się nie zmniejszyła, lecz przeciwnie, hrabina Buska powróciła pośpiesznie, a z nią przybyła daleka krewna, z hrabiów Mylskich, pani Ozorowska, stara kobieta, któréj się zdawało, że ją podkomorzyna bardzo kocha, że one się najlepiéj rozumieją, iż tu jest niezmiernie potrzebną, a była to najnieznośniejsza wszędobylska, sobierajska, wścibiąca się we wszystko, niezamykająca ust, natrętna, plotkarka, prawdziwa plaga domu, który nawiedzić raczyła. Panowie i słudzy znieść jéj nie mogli, widok jéj sam przerażał i podkomorzyna téż dowiedziawszy się o przyjeździe Ozorowskiéj, zbladła i zmięszała się. Z nią nie można było chwili spokoju mieć w domu, musiała zajrzeć bo każdego kąta, wszystkich potrzebowała na swe usługi, nigdzie jéj nie było dobrze, poprawiała wszystko.
Sprawiński przypadkiem znajdujący się właśnie gdy nadje-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/230
Ta strona została przepisana.