Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/231

Ta strona została przepisana.

chała, wchodząc w położenie choréj, wyszedł sam swą powagą zapowiedzieć jéj, że tu przedewszystkiém trzeba spokoju.
Nic to nie pomogło. Ozorowska natychmiast potokiem wyrazów odpowiedziała:
— Ależ proszę cię, konsyliarzu, czyż ja jéj nie znam i zdrowéj i chorej? a któż ją lepiéj zna? Czy to ja potrzebuję przestrogi! Proszę cię, beczkę soli zjadłyśmy z sobą. I kochaną babcię i jéj reumatyzm i usposobienie i wszystko, wszystko, wszystko znam i wiem! Bądź, proszę, spokojnym i spuść się na mnie. Ja tu nie dla czego innego przybyłam, tylko dla utrzymania porządku, tu wszyscy głowy potracą, bo to młodzież, proszę cię, bez doświadczenia, ani Buska, ani Maryla, ani nikt nie jest w stanie...
— Ale podkomorzyna ma przy sobie nad wszystkich jéj milszą towarzyszkę.
— Słyszałam, słyszałam — przerwała Ozorowska uśmiechając się — zobaczemy. Dla tego ja się nie sądzę tu niepotrzebną, już, spuść się na mnie.
Doktor, który wiedział, że próżno-by było walczyć z młynem wietrznym pani Ozorowskiéj, cofnął się. Wpadła niemal gwałtem do podkomorzynéj, nie dając się jéj odezwać, natychmiast zaczęła poduszki przenosić, stołeczki ustawiać inaczéj, poprawiać każdą rzecz, utrzymując, że tak jak ona rozporządziła, lepiéj być musi. Zosi tém mniéj dała przyjść do słowa. Staruszka pierwszy ten szturm zniósłszy cierpliwie, zapowiedziała jednak Ozorowskiéj, iż z Zosią jest jéj tak dobrze, że się bez wszelkiéj innéj pomocy obejść może.
— To tak ci się zdaje — rozśmiała się Ozorowska — ale zobaczysz, ty mnie znasz, jam doświadczona, ja na twojéj twarzy czytam, myśli twe odgaduję, przekonasz się, jaką ze mnie pomoc będziesz miała. Nie chwaląc się, nie ma do chorych na świecie nikogo nademnie...
Ledwie ją potrafiono wyciągnąć z pokoju podkomorzynéj.