ków i gościńca. Porucznik nadto miał pamięci przeszłości i poszanowania obyczaju starego, ażeby sobie nie łamał głowy nad tém co podkomorzynie dobrodziejce swéj, pannie Zofii i kapitanowéj Deręgowskiéj przywiezie. Byłoby mu przyszło z trudnością może zdobyć się na trafny wybór tych darów, gdyby nieboszczyk pan Erazm, po którym brał spadek, nie był człowiekiem nadzwyczaj skrzętnym i skąpym, a ludzie co przy nim byli, gdy zmarł, uczciwymi. W staroświeckiém biurku zasuwaném, o mnóstwie potajemników, znalazły się różne starożytne pamiątki, nieocenione klejnociki, fraszki, które wybór porucznikowi ułatwiły. Zdawały się one czekać tam tylko na niego. Dla podkomorzynéj więc wybrał starożytny medal z Matką Boską, złoty, który jedna z prababek zapewne na szyi nosiła, dla panny Zofii kolczyki brylantowe, a dla kapitanowéj pierścień z soliterem, który do zaręczyn miał służyć, gdyż Gondrasz od myśli ożenienia nie odstępował.
Po chwilce rozmowy, porucznik wielce zakłopotany, dobył nareszcie medal i zakląwszy podkomorzynę, aby ubogi ten dar przyjęła, na kolanach go jéj złożył, a że mu kolczyki pannie Zofii niezmiernie trudno było oddać, na dobrodziejkę téż włożył obowiązek wręczenia ich i przymuszenia, aby nie odmówiła ofiary.
Z pierścieniem spodziewał się sam dać sobie rady. Nie zapomniał Gondrasz ani o Migurze, którému wiózł puzderko ze srebrnym podróżnym przyborem, ani o księdzu wikarym, dla którego miał ametystowy sygnet, ani o Rzęsnowskim, dla którego kupił tabakierkę srebrną pozłocistą. Dla chłopca nawet, co mu posługiwał znalazł się podarek. Niechciał być nikomu pamięcią dłużnym.
Serce to było zawiędłe, ale poczciwe, a więdniejąc po wierzchu, całą woń swą wewnątrz zachowało.
Gdy wyszedłszy od podkomorzynéj, znalazł się, jak dawniéj w znanym pokoju jadalnym, choć mu miejsce poczestne ofiaro-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/235
Ta strona została przepisana.