Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/241

Ta strona została przepisana.

cię! proszę cię! czy ona żyła kiedy odpowiednio na swój stan? czy użyła? Powozy stare, konie stare, kamerdyner ten Rzęsnowski, chodząca karykatura, służba szczupła i licha, kucharz! no nie zły, to prawda, ale takiéj kobiecie, żeby Francuza nie mieć! i kuchni europejskiéj. I tak wszystko. Więc naturalnie z takich dóbr, od takich kapitałów co to się każdego roku składać musiało!
— Myślisz, że miała kapitały? — spytała Buska — boć kupowała dobra?
— A zawsze jéj zostało jeszcze! musi mieć! wiem, że ma. Zambrzycki, plenipotent jéj w Lublinie, kupował a kupował listy zastawne.
Z przyjemnością tych zapewnień słuchała hrabina Buska. Ozorowskiéj raz puszczone w ruch usta, już się nie zamykały. Wszystkie kwestye tyczące się sukcessyi troskliwie roztrząśnięte zostały. Buska była prawie pewną testamentu, mniéj daleko Ozorowska, która kodycyllów się szczególniéj obawiała. Co dzień niemal familia puszczała się w te domysły, w dyskussye, które nowego światła nie rzucały. Wszyscy byli prawie tego zdania, że przebiegła dziewczyna wziąwszy w kuratelę babkę, zechce niezawodnie skorzystać z tego i wymódz na niéj zapisy dla rodziny, lub skasowanie dawnego testamentu. Pan Sylwester był tego zdania, że nawet w najgorszym razie proces byłby możliwym, a zastraszenie nim i skandalem, mogło starczyć, by na Morawińskich wymódz jakie znaczne ustępstwa.
Nazajutrz potém, gdy miano się zebrać na śniadanie, wcale niespodziewaną wieść przyniosła Maryla, która najbliżéj matki mieszkała, że pomimo zmęczenia, podkomorzyna noc spędziła spokojnie, spała lepiéj niż nocy poprzednich, czuła się zrana zdrowszą daleko i silniejszą.
Dziwném milczeniem cała rodzina przyjęła tę pocieszającą nowinę, a hrabina Buska uczyniła uwagę, która o jéj biegłości w naukach przyrodniczych świadczyła, że często bardzo cho-