ona ma przytomność całą. Nas tam nikogo nie puszczają. Ksiądz może być w spisku, gotowi niewiedzieć co sfabrykować. Gwałtem się tam dostać niepodobna. Ślicznych rzeczy się jeszcze doczekać możemy.
Panie rozgorączkowane przechadzały się po pokojach, niektóre z nich podkradały się pode drzwi sypialni, i podsłuchiwały, ale nic nie mogły usłyszeć. Wywoływana Zosia, zmęczona, z zapłakanemi oczyma, na czynione jéj zapytania odpowiadała, że stan ciągle jest jednakowy, że podkomorzyna znowu senna i drzemiąca, a siły widocznie ubywają.
Familia, w któréj przekonaniu dawny jakiś istnieć musiał testament, w gorączce rachując minuty, oczekiwała przybycia owego zapowiedzianego rejenta. Wszystko zależało od tego, czy powołany zastać ją miał jeszcze przy życiu.
Widok tych chciwych spadkobierców, miotanych najsamotniejszą namiętnością, nietylko w obcych mógł obudzić obrzydzenie, ale w nich samych, gdy spoglądali na się, wstręt jakiś wywoływał. Kazio znajdował Ozorowską obrzydliwą, hrabina Buska uśmiechała się z niepokojów Kazimierza, pocichu między sobą wyszydzali się wzajemnie. Stara przypowieść o słomie w oku bliźniego a belce we własném, sprawdziła się na téj gromadce, która swoje wady odbite widząc w drugich, oburzała się na nie, sama nie czując do winy.
Może najmniéj interesowanym i najchłodniejszym był Gerard, wszyscy zresztą nie myśleli, nie mówili, nie zajmowali się niczém oprócz spadku po téj biednéj, konającéj staruszce, któréj zgonu niemal z upragnieniem oczekiwano.
Najmniejsze poruszenie w domu, w pobliżu pokoju choréj, wyjście służącéj, otwarcie drzwi, szelest, natychmiast w salonie się odbijały; Maryla, lub Ozorowska biegły się dowiadywać co się stało. Hrabina Buska niemniéj ciekawa, nadto była leniwą, ażeby się tak łatwo ruszyła, wiedziała zresztą że jéj siostra zaraz przyniesie co się pochwycić uda. Kazio i Sylwester cho-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/248
Ta strona została przepisana.