rańczowe, granaty, laury, wazony kwiatów, mało światła dopuszczały. Ściany téż obwieszone były wielkiemi obrazami, ciemnemi, które je całe prawie zajmowały. Meble ciężkie mahoniowe, okrywał spłowiały trochę aksamit barwy orzechowéj. Dwa piece w kształcie kolumn z naczyniami ozdobnemi na wierzchu, stały na straży po rogach. Dwa ciężkie stoły z kanapami i krzesłami odpowiadały sobie w dwóch przeciwnych sali krańcach. Na etażerkach w kątach, widać było figurki ze staréj saskiéj porcelany. Dwa bukiety w naśladowanych na sposób etruski wazonach... znać codzień odnawiane, świeże, przepyszne, wonią miłą napełniały powietrze. Od sufitu spuszczał się pająk kryształowy, którego połyskujące ozdoby i bronzy migały iskierkami, za najmniejszém powietrza poruszeniem.
Z salonu na prawo i lewo widać było pootwierane drzwi ogromne, wiodące do dalszych pokojów.
Ale to wszystko tak spać się zdawało, jak stary sługa w ganku.
Minąwszy jednak w prawo obszerny pokój drugi, przybrany staranniéj w mnóstwo staroświeckich fraszek, zastawiony siedzeniami, stoliczkami, gierydonikami, półkami, przez nawpół otwarte drzwi, których portyera była podniesiona, dostrzedz było można w gabinecie gobelinami wybitym, przed stołem zasłanym takimże dywanem, siedzącą poważną matronę. Czytała ona książkę, która przed nią leżała otwarta. Czy zamyślona tak siedziała z oczyma w stół utkwionemi, rozpoznać było trudno. Stolik cały zarzucony był przed nią wszystkiém, czego zażądać mogła i zapotrzebować. Książki, flakony, przyrząd do pisania, bukiet, dzwonek, porzucona robótka kanwowa, trochę w nieładzie okrywały go zewsząd.
Spojrzawszy na twarz tę, siwemi gładko przyczesanemi, obfitemi włosy otoczoną, lat jéj trudno było odgadnąć. Rysy zachowały niemal świeżość młodą, a przynajmniéj lata nic nie starły dawnéj piękności medalowéj i nadały im tylko jakąś
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/26
Ta strona została skorygowana.