Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/260

Ta strona została przepisana.

rozporządzeniem co ze zwłokami uczynić miano. Tymczasowo złożyć je trzeba było w salce, bo pan Sylwester nalegał już na Migurę, którego spotkał w sieniach, aby pokoje podkomorzynéj natychmiast opieczętowane zostały.
Porucznik który wpadł przebudzony nagle do dworu, a któremu na myśl przyszła panna Zofia, pogonił do jéj pokoju, aby się dowiedzieć, o stanie zdrowia, zobaczył ją nieprzytomną i w gorączce, natychmiast własne konie wysłał po doktora. Czuł on, że obowiązkiem jego było zaopiekować się sierotą, która nikogo w całym niemal dworze przyjaznego sobie nie miała.
Ubierano ciało i miano przysposobić dlań miejsce w salonie, w którym familia była jeszcze zebraną. Gdy Rzęsnowski wszedł z kobiercami i lichtarzami, hrabina Buska przerażona wyciągnąwszy ręce, aby jéj wstać dopomogły siostry, na pół omdlała wywlokła się do swojego pokoju. Za nią wyszli téż wszyscy, pod wodzą pana Sylwestra, który zamierzał energicznie się jąć zabezpieczenia pozostałości po babuni.
Zaledwie ciało na rękach ludzie zdołali wynieść do przysposobionego na ten cel salonu, gdy już pan Sylwester stał u jednych drzwi i na Migurę nalegał, aby natychmiast w obecności rejenta, jego pieczęcią wszystkie drzwi i okna obwarowano.
Rządca tak był zbolały i oburzony zarazem, iż się już nie mógł powstrzymać.
— Bądź pan spokojny — rzekł mu — ja za dwór nieboszczki podkomorzynéj i za wszystkich moich tu ręczę, nie macie się państwo co obawiać, a przyznam się panu, że téż i nie widzę prawa jakim byście panowie rozkazywać tu mieli.
Działo się to w progu sypialni, pełnéj jeszcze znaków śmierci. Rządca rozżalony był i zapłakany.
— Mości panie — odezwał się pan Sylwester — ja co czynię, za to jestem odpowiedzialnym.