Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/50

Ta strona została przepisana.

mowę koniecznie... Było to tak dobrze ułożone, iż z góry nawet drogę jaką miał iść dla spotkania się z Morawińskim, wytknął sobie przemyślny kuzynek. Tymczasem, gdy się ruszono od stołu, podkomorzyna pierwsza zbliżyła się do gościa i mówiąc z nim uprowadziła go na ganek.
Sylwester stanął na straży wprawdzie, by go pochwycić, jak skoro zostanie wypuszczony, lecz rozmowa się przedłużyła nadspodziewanie, a Migura z obowiązku zajął się dwoma opuszczonemi. Co gorzéj, porucznik Gondrasz także się do nich zbliżył i zaczął im, słyszaną historyjkę z pałacu pod Blachą opowiadać po raz dziesiąty... Tymczasem wikary się przyłączył do podkomorzynéj i gościa, i we troje pocichu cóś rozmawiać zaczęli. Przyzwoitość nie dozwalała nawet zbliżać się, témbardziéj mięszać do widocznie poufnéj narady; — odmalowało się nieukontentowanie i zniecierpliwienie prawie na twarzy pana Sylwestra. Kazimierz z placu uszedł dla cygara z Migurą razem. Pozostawiony sam sobie Sylwerster nie miał nic lepszego do roboty i musiał się rozpatrywać w obrazach poczerniałych wiszących w salonie. Prawdę rzekłszy, wcale nie myślą! o nich, ale dawało mu to potrzebne zajęcie — i, na wszelki wypadek — gdyby dojrzała babunia, mogło jéj pochlebiać. Obrazy były szkól włoskich i, choć nie arcydzieła, ale nie bez wartości. Sylwester rad nie rad oddał się studyom nad niemi a w istocie myślał o sobie i o interesach Mylskich.
— Miałże-by majątek, na któryśmy rachowali jak na cztery tuzy, wyśliznąć się nam z rąk? Obawa była-li już uzasadnioną! Groziło co czy nic? Wszystko to należy naradzie familijnéj roztrząsnąć — rzekł sobie pan Sylwester — i sposób przyszłego postępowania obmyśleć.


4.

Nazwiskiem ogólnem Wołynia objęty jest kraj tak rozległy i tak rozmaitéj fizyognomii, że w istocie ogólnie mówiąc o nim