Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/76

Ta strona została przepisana.

— Osobiste moje położenie — mówił, zachęcony uwagą, z jaką go słuchano, Ludwik — osobiste położenie, zmusiło mnie szukać tego lekarstwa. Jestem zostawiony sam sobie i własnym siłom, muszę się godzić z tém co jest, a szukać i pracować na lepsze. Gdybym stękał, bolał, obawiał się burzy, lękał walki, trwożył bólem, jęczał na każde zadraśnięcie, nicby to nie pomogło, a uczyniłoby mnie politowania godnym. Wolę więc wesoło brać co jest, godzić się z tém co nieuchronne, a śmiało walczyć o lepsze. Ale ja panią nudzę...
— Ja myślę — przerwał Damian, który się zbliżył niepostrzeżony — że ani Zosi ani z nas nikogo nie znudzisz tą filozofią praktyczną życia, choć to rzecz trochę za seryo może. Zosia się lepiéj uzbroi na te straszne odwiedziny i sama ze swéj trwogi uśmiechnie.
— No, przemódz się, nie tak mi może łatwo będzie — odpowiedziała Zosia — ale słucham z wdzięcznością i biorę to jako obrok duchowy na drogę. Ja także będę w położeniu takiém, w którém mi się on bardzo przydać może. Pan Ludwik — dodała poważniejąc — jako twój przyjaciel, Damianie, a zatem i nasz, może wysłuchać otwartéj spowiedzi. Dla czego — bym się nie miała przyznać do tego, że mnie trwoga ogarnia i wytłómaczyć ją?
— Jakaż trwoga! — uśmiechnął się Damian.
— Spodziewam się, że te wysokie progi nie bez obawy się przestępuje — mówiła Zosia. — Przypuszczam, wierzę, że babcia jest osobą dobrą, zacną, milą, rozumną, ale, może mieć swe kaprysiki i nawyknienia. To co ją otacza nie bardzo chętnie zobaczy przybywającą jakąś tam przybłędę wnuczkę. Jakie czekają przyjemności, łatwo się domyśleć i przeczuwać...
— A dla czegóż nie przeczuwasz i nie domyślasz się prawdziwych przyjemności, że się babci spodobasz, że się jeden z kuzynów w tobie zakocha, że podbijesz wszystkich serca — odparł wesoło Damian.