Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/81

Ta strona została przepisana.

on w nocy robił, trudno było zgadnąć, to pewna, że gdy grać zaczął, drzemał natychmiast, spal nawet, ale przez sen rypiąc po strunach, nigdy ani taktu ani nuty nie chybił. Już zdała niedochodząc do karczmy, słychać było jego basetlę, ogromnym głosem odzywającą się jak bąk na błotach.
Czasem, gdy Maciek już skończył swój prym i ustał, śpiący Kuternoga jeszcze daléj jechał, aż go obudzić musiano. Dopiero ręką po twarzy potarłszy, odchrząknął, gdy mu co dano, napił się, basetlę brał na plecy zatknąwszy w nią smyk, i ruszał daléj.
Maciek z Kuternogą, starczyli za najlepszą kapelę. Pierwszy z nich w dodatku, bezpłatnie nogą takt wybijał i czasem podśpiewywał, zwłaszcza gdy miał w czubku, Kuternoga sadowił się za nim z tyłu, w cieniu, kołnierz u kapoty miał dostatni, głowę w niego wnurzywszy, nogi sparłszy na podłodze tak, iż podeszwy podarte jego butów dla nikogo nie były tajemnicą, spełniał swój obowiązek sumiennie. Widać było tylko zdała łysiny kawałek i łokieć prawéj ręki, który jak machina to się podnosił, to spadał.
Kuternogi mimo jego powagi, cichości i dobréj metody w akompaniowaniu, doprowadzonym do największéj prostoty, nie lubiono. Mruk był, widok jego truł zabawę. Siedział śpiący jak memento mori.
Na miejscach swych już byli dwaj muzykanci, ale tańce się jeszcze nie były rozpoczęły. Czasem Maciek pociągnął po strunach, ot tak, aby pokazać co może. Drzemiący Kuternoga, aby go nie opuszczać, odzywał się téż, jakby mówił: „Jestem“, tymczasem gęby się nie zamykały. Z Borówki było kilku parobków, dwoje dziewcząt i jedna żona żołnierza, osoba młoda i umiejąca się podobać, strojna i uśmiechnięta, z Zamsza zaś przybył wierny hołdownik Berkowskiego, stary fornal, zwany dla nóg długich Bocianem, w istocie zaś Paweł Onuczka. Stary ten wyga, gdyby nie to, że do pracy był, gdy się raz