Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/82

Ta strona została przepisana.

wziął, niezrównany, na posyłki jedyny, dawno otrzymać był powinien dymissyę, bo pił gorzałkę strasznie i zapijał się tak, że się po drogach walał, póki jednak na nogach się trzymał lub na koniu, trzeźwemu się nie dał ani wyprzedzić, ani pokonać. Oprócz niego ze dworu także był ogrodniczuk Fedorek, młody chłopak, którego więcéj wiodła do Wygody płeć piękna niż wódka.
Don Żuan ten wiejski nie dosyć, że we dworze bałamucił wszystkie stróżki i pomywaczki, że na folwarku miał zawsze dwa lub trzy romanse rozpoczęte, co niedziela się wyrywał jeszcze do Wygody, polując na ładne dziewczęta i piękne mołodyce. W téj chwili właśnie rozmawiał z zalotną żołnierką, która sobie z niego podżartowywała.
Rozeszła się była wieść w Wygodzie, iż tego dnia goście zdaleka przybyli do Zamsza, po których za Bug posyłano konie, Berkowski więc dwóch widząc ztamtąd przybyszów, poszedł na zwiady.
Nie łatwo mu przyszło zacietrzewionego przy żołnierce Fedorka od kontemplacyi bujnych wdzięków jéj oderwać, ale Berkowski był poważany powszechnie i parobczak ogrodowy, choć figura dworska, uważał sobie za zaszczyt być przez niego wezwanym do kąta, gdzie się i Bocian znalazł, już nad kwartą siedzący.
— Cóż tam u was, goście? — spytał Berkowski.
— A jużci, kole południa nadjechali...
Usłyszawszy to Bocian przerwał:
— Co ty wiesz, ty — zawołał z pogardą patrząc na ogrodniczuka — ty, albo w kapuście siedzisz, albo się z dziewczętami gzisz! kole południa! ale... Już u stołu siedzieli, kiedy przyjechali. Taż ja w stajni byłem.
— No, a jak u stołu byli, to co? hm! — odparł Fedorek.
— Widzieliście ich? — spytał Berkowski.
— Com nie miał widzieć, kiedy po obiedzie jasna pani ich