nie weźmie rozpytywać: a co ta panna gadała w drodze, a jak się znachodziła, a czy wesoła, a co ona lubi? Tom jéj plótł na złość, co mi ślina do gęby przyniosła. Poleciała z nowinami do garderoby, patrzę bieży Salusia, toż samo, powiedzcie mi co o pannie cożeście to ją przywieźli. Sto tysięcy! jakby poszalały z ciekawości. Przyszedł nawet stary kamendyner wypytywać nas cośmy po nią jeździli. Ale bo słyszę, stara nasza pani czegoś bardzo temi ludźmi zajęta, jak nigdy nie bywało — mówił Karolek. — Mało tu ich bywa téj familii różnéj, a nikogo stara pani bardzo znowu do serca nie brała i nie bierze, a tych...
Tu ruszył ramionami.
— Kto może wiedzieć co się święci? — wrzucił ponuro Berkowski.
— A! co już we dworze pletą — ciągnął Karolek — aż uszy więdną. Sądny dzień! Już się przysięgają, że jaśnie pani ją za córkę myśli przysposobić, bo wiadomo, że po nieboszczce pannie Amelii dotąd płacze. Nawet Migura, co już tak mocno siedzi a pochmurniał, może mu po głowie chodzi, że wyleci i on... A żebyście wiedzieli jak im tam wszyscy służą.
Karolek począł podśpiewywać, szynkarz się zamyślił mocno. Ogrodniczuk korzystając z wolnéj chwili, przesunął się do żołnierki, któréj coś do ucha szeptać zaczął, a ta go zwolna odepchnęła od siebie. Kto znał ludzi, tenby jednak owego na pozór surowego obejścia nie wziął za ostateczną odpowiedź, bo żołnierce się usta i oczy śmiały. Berkowski tymczasem stał jeszcze z Karolkiem, rad z niego jak najwięcéj wyciągnąć, bo mu szło o to aby był uwiadomiony dokładnie jak rzeczy stały we dworze. Szczęściło mu się w tém nad wszelkie spodziewanie Już Bocian, Fedorek i Karolek dosyć go objaśnili, gdy na horyzoncie karczemnym ukazała się postać nowa, daleko gruntowniéj mogąca poinformować szynkarza, gdyby tylko mówić chciała. Był to pan pisarz prowentowy Choberski, z którym titulo wódki branéj z pod klucza jego we dworze, Berkowski
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/88
Ta strona została przepisana.