w szczególnie dobrych zostawał stosunkach. Choberski do Wygody ani dla wódki, ani dla tańców uczęszczał, bo już wyżéj daleko patrzał, wstępował jednak tu niekiedy, w przyjaźni będąc z Berkowskiemi, którzy go i porterem krajowym, i kawą, i różnemi przysmakami zwykli byli traktować. Był im potrzebny. Panią Dorotę młodzieniec w rękę całował, a z samym jak z bratem żył.
Zjawienie się jego w téj godzinie dosyć było dziwne, bo się nie zwykł był ze dworu oddalać i nie miał na to czasu. Zobaczywszy go Berkowski wszystkich porzucił i pośpieszył do drzwi naprzeciw, aby go prędzéj przywitać.
— A co pan tu robisz, kochany panie Zenonie! — zapytał.
— Hm? co? licho mnie po nocy za sprawunkami niesie.
Coś tam we dworze zapotrzebowali, a tak się jaśnie pani jakoś zniecierpliwiła, żeby koniecznie zaraz, a pewno, że mnie Migura przeciw nocy wysłał.
Z za szynkwasu zwanego biurem, dobyła się na powitanie i sama gospodyni.
— A toż to gość! — zawołała — a pan tu co robi?
— Ja tylko przejazdem wstąpiłem się państwu pokłonić.
— Dokąd?
— Za sprawunkami, na całą noc.
Przyparli go oboje państwo do kątka.
— Cóż tam we dworze?
Ruszył ramionami Choberski, przybierając postać i minę człowieka, który wie więcéj od innych, ale się nie bardzo chce wygadywać. Uśmiechnął się ironicznie, pokręcając wąsika.
— Znowu, słyszę, jakaś familia uboga napłynęła — ozwała się szynkarka, — a to skaranie Boże z tą szarańczą. Nigdy się ich u nas nie przebierze, a jaśnie pani pokoju nie dadzą.
Szkuta się gdzieś z niemi rozbiła.
— K! teraz już to sama podkomorzymi sobie winna — syknął Choberski. — Gdzieś wynalazła tych krewnych, którzy
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/89
Ta strona została przepisana.